Dostajesz zaproszenie na parapetówkę i ogrania Cię radość: „Będzie impreza!”. Zaraz potem do Twojego mózgu dociera nieco mnie imponująca myśl: „Nie wypada przyjść z pustymi rękami”, a tuż po niej panika: „Znowu nie wiem, co kupić na prezent!”. Spokojnie. Tym razem możesz odetchnąć z ulgą, ponieważ masz już pomysł na upominek. To świeca sojową, którą pokocha każdy. Oczywiście tylko wtedy, jeśli zostanie odpowiednio dobrana. Jak to zrobić?
Dlaczego warto kupić świecę sojową na prezent?
Na początek jeszcze kilka słów na temat, dlaczego warto, jeśli masz jakikolwiek wątpliwości, że to dobry pomysł. Przede wszystkim świece sojowe to naturalne produkty z wyższej półki, które kojarzą się z dobrą jakością. Od razu więc otrzymujesz dodatkowe punkty za przyniesienie na parapetówkę czegoś jakościowego. Po drugie taki produkt ma wiele zastosowań. Może być palony podczas zwyczajnego zimowego wieczoru, romantycznej kolacji, gorącej kąpieli, sesji jogi czy nawet w trakcie imprezy. Obdarowany lub obdarowana bez problemu znajdą dla niej miejsce w swoim domu i życiu. Masz to jak w banku!
To wszystko? Oczywiście, że nie! Świece sojowe są wykonane z naturalnych wosków, dlatego nie szkodzą zdrowiu tak jak ich parafinowe odpowiedniki. Dzięki temu przynosząc je na parapetówkę, nie skazujesz drugiej osoby na kosztowne wizyty u lekarza w przyszłości. Całkiem spoko, nie? No i na koniec coś, co w zasadzie powinno się znaleźć na początku tego wyliczenia. Takie świece to także doskonały sposób na to, aby kogoś rozbawić lub pomóc mu wyrazić siebie. Nie wierzysz? No to patrz!
Świeca sojowa „Pora na ploteczki”
Jeśli wybierasz się na parapetówkę do swojej przyjaciółki, z którą uwielbiasz spędzać długie wieczory na rozmowach, świeca „Pora na ploteczki” do idealny wybór. Od tej pory będziecie mogły obgady… ykhm… omawiać wszystkie ważne sprawy przy przepięknym zapachu prosecco i różowych kwiatów. Oczywiście przy nutce dramatu. Na świecy małymi literami jest dopisane: „wszystko, co powiemy w tym pokoju, zostaje w tym pokoju”, ale to chyba oczywiste, prawda?
Świeca sojowa „Lekarstwo na kaca”
A może organizatorem lub organizatorką parapetówki jest ktoś, kto lubi zakrapiane imprezy? W takim razie rano z pewnością przyda mu się „Lekarstwo na kaca”. Zarówno takie prawdziwe, jak i świeca o zapachu grejpfruta, eukaliptusa i rozmarynu. Całość oczywiście delikatnie zroszona nutką wstydu. Kiedy obdarowany lub obdarowana odpali knot po raz pierwszy, będzie mógł(mogła) obiecać sobie wraz z dopiskiem na świecy głoszącym „od dzisiaj nie piję, chyba że wino”.
Świeca sojowa „Foch”
Ta propozycja sprawdzi się idealnie, jeśli wybierasz się na parapetówkę do pary, która delikatnie mówiąc… ma wybuchowy charakter. Wiesz, że w ich związku nieco częściej niż rzadziej zdarzają się ciche dni? Jednocześnie masz pewność, że oboje mają poczucie humoru na odpowiednim poziomie (koniecznie zwróć na to uwagę!)? Jeśli odpowiedź na oba pytania jest pozytywna, śmiało możesz kupić im świecę „Foch”, czyli subtelne połączenie cedru, szafranu i bergamotki zwieńczone wymowną ciszą. Gdyby któreś z obdarowanych miało wątpliwość, co oznacza jej zapalenie, może sobie doczytać dopisek na opakowaniu: „domyśl się”.
Świeca sojowa „Dotyk luksusu”
Koniec tych uszczypliwości! Przynajmniej na razie. Wracamy do nieco bardziej delikatnych propozycji, które jednak również mają szansę stać się ulubieńcami osób urządzających parapetówkę. To świeca o zapachu bursztynu, drzewa sandałowego i mimozy, skąpana w diamentach, czyli prawdziwy „Dotyk luksusu”. Dla podkreślenia powagi sytuacji na opakowaniu znajduje się uzupełnienie: „tylko nieliczni mogą sobie na to pozwolić”. Odpalenie takie świecy z pewnością będzie czymś wyjątkowym dla organizatora lub organizatorki parapetówki.
Świeca sojowa „Nie mów mi, jak mam żryć!”
A jednak! Jak na Zołzę przystało, nie mogliśmy sobie na koniec odmówić powrotu do nieco bardziej ironicznych świec. Czas na kolejną propozycję, którą możesz podarować osobie z dystansem do siebie. To świeca z podwójnym dnem. „Nie mów mi, jak mam żryć!” o zapachu pączka z dżemem malinowym i prawdziwej rozkoszy rozpali zmysły każdego łakomczucha lub po prostu osoby, która ma dość cudzych rad. Dopisek „w dupie mam twoje zdanie” pomoże jej wyrazić siebie, zawsze wtedy, kiedy klasyczna rozmowa nie przynosi skutku. Nawet jeśli ostatecznie nie zdecyduje się jej nigdy nikomu pokazać, to zawsze przecież może wyobrazić sobie, że takim tekstem raczy wredną teściową, dwulicową koleżankę czy niesprzyjającego szefa. A to już całkiem spora przyjemność!